Za nami kolejny piękny i intensywny dzień. Jerozolima zaczyna powszednieć, ale na pewno nie nudzić. Codziennie zachwyca i pozwala odkrywać swoje nowe zakątki. U nas na Górze Oliwnej też dzień jak codzień poza jednym wypadem spowodowanym przez wypadek.
A zaczynając od początku to było tak: Klaudia, we wtorek, gdy byliśmy na plaży potknęła się i upadła na kamień, który okazał się być magiczny i zamienił kolor jej palca na fioletowo czerwony. Moc kamienia była niezwykle silna i kolor pozostawał do dzisiaj niezmieniony. Nie wspominając już o bólu. Więc od razu po śniadaniu siostra podwiozła nas do pobliskiego szpitala. Lekarze bardzo mili. Niczym dobre wróżki zaopiekowali się paluszkiem i Klaudią i jeśli się z nimi dobrze zrozumieliśmy palec nie jest złamany. Oczywiście niczym się nie martwiliśmy od początku, bo przecież jesteśmy UBEZPIECZENI.
A tu po drodze do apteki. U nas gołębie, czasem koty, a tu owieczki pasą się przy pasach.
Gdy wróciliśmy reszta ekipy w pocie czoła już działała. Dzisiaj głównie prace porządkowe i prysznic Pana Jezusa (dużej rzeźby).
W czasie sjesty oglądaliśmy film, aby zaprzyjaźnić się z Małą Arabką, którą będziemy odwiedzać w sobotę...
Na szczęście Kasia dotrwała do końca i mamy nadzieję, ze nam opowie ;)
Wieczorem odwiedziliśmy Nowy dom polski i siostry w nim mieszkające.
Tak jak napisałam na początku Jerozolima coraz bardziej nasza i domowa. Jest pięknie!!!
Ania
Pismo niczym u polskich lekarzy :P tylko gołębie mamy mniej wełniste
OdpowiedzUsuń